Pisuk – Tomaszewski w DSH

Maciej Pisuk i Tomasz Tomaszewski, a może powinienem napisać versus ? Na spotkaniu, o którym chcę napisać, prowadzący – Adam Mazur, po lewej na zdjęciu – chyba rozstrzygnął ten dylemat siadając z boku i pozwalając aby to każdy sam rozstrzygnął ten dylemat wedle własnego osądu. Ja dostrzegam różnica u obu fotografów. Mimo, że Pisuk broni się by być nazywany tym mianem, czy tego chce czy nie, nim jest. Co jest profesjonalne, a co amatorskie to już bez znaczenia – jest fotografem. Nawet Pan Tomaszewski nieśmiało zachęcał jednak, do postawienia tutaj kropki w zdaniu twierdzącym. Naciskasz spust migawki, jesteś fotografem, a dopiero odzew na pokazanie tych prac będzie świadectwem ich poziomu i dawki emocji, jakie ze sobą niosą i zapłaty za nie w formie nagród czy tantiem.


Mazur Pisuk Tomaszewski

 

Spotkanie to miało na celu pokazanie pracy fotoreportera. Obaj pokazali przejmujące zdjęcia ludzi wyobcowanych, z poza zwykłego obiegu informacji, kultury. Ludzi, którzy są spychani na margines poprzez stereotypy, brak świadomości, miejsce w którym się urodzili czy pochodzenie. Tomaszewski pokazał Cyganów – Romów, a Pisuk mieszkańców Warszawskiej Pragi. Status cyganów w Polsce jest łatwo opisać – niechciani, nielubiani, nierozumiani. Mieszkańców Pragi łączą podobne emocje, wywoływane w reszcie społeczeństwa, pomimo narodowości polskiej. Stereotyp, najgorszej ulicy stolicy wisi nad Brzeską od lat. Fotografie, a przede wszystkim historie dopisywane przez Pisuka do poszczególnych prac, próbują to przekleństwo odczarować. Wydawałoby się, że wiele ich łączy, podobne prace, podobne tematy, ale jednak zauważalnie inne emocje. Pisukowi głos się lamie, gdy mówi o swoich znajomych z Brzeskiej. Nazywa ich relacje nawet przyjaźnią. Spędzali ze sobą ważne życiowe chwile, komunia, ślub, boże narodzenie. Ich relacje nie kończyły się jedynie na projekcie fotograficznym. Trwają nadal, Pisuk nie przestał tam przebywać. Dla niego to ciągle trwa. Robi zdjęcia z potrzeby, z własnych życiowych dylematów, z wewnętrznej potrzeby. Zdjęcia niejako gotowe trafiły do obiegu kultury, gdzie spotkały się z bardzo dobrym, mocnym odzewem. Osoba Pisuka pojawiła się w galerii CSW – miejscu zarezerwowanym zazwyczaj do osób z wyrobionym nazwiskiem. Po drugiej stronie mamy Tomasza Tomaszewskiego, który fotografią zajmuje się zawodowo kilkadziesiąt lat, za którym stoją największe agencje – choćby wymienić tu National Geographic. Który realizuje projekty od a do z na terenie całego świata . Jak sam opowiadał – jedzie w dane miejsce, żeby przedstawić materiał o tym miejscu i tych ludziach. Robi to z własnej potrzeby, ciekawości, poszukując odpowiedzi na nurtujące go pytania. Projekt ma określony czas i miejsce zazwyczaj, nawet jeżeli są takie, które trwają latami na różnych kontynentach. Czy to mowa o Romach czy projekcie o fabryce cukru, jest to pewien rozdział, który ma początek i koniec. Mimo to mówi, że jest tak, że może wrócić w każde miejsce, w którym był i spotkać się ponownie z tymi ludźmi. Jednak to jest już inna relacja niż u Pisuka. Tomaszewski wchodzi w jakieś środowisko i z niego wychodzi. Pisuk jak na razie ciągle tkwi w Pradze i na ulicy Brzeskiej. Nie wygląda nawet by miał ochotę się dobrowolnie stamtąd ruszyć!

Kolejna różnica między panami wypłynęła, gdy Tomaszewski skrytykował przekazywanie nagrody w postaci tantiem, czy nagród, dla mieszkańców Brzeskiej – nazywając to próbą odkupienia poczucia robienia czegoś niegodziwego. Tomaszewski uważa, że Pisuk ma prawo pokazywać zdjęcia i brać za nie nagrody i pieniądze, bo nie zrobił nic złego, nic wbrew woli mieszkańców. Stara się wręcz im pomóc poprzez walkę ze stereotypowym postrzeganiem tego miejsca, pokazując ludzi i problemy, z jakimi borykają się mieszkańcy Brzeskiej. Pisuk wychodzi z założenia, że uważa mieszkańców Brzeskiej jako współautorów, którym chce pomóc. Jeżeli zdjęcia przyniosły pieniądze, to te pieniądze wracają do bohaterów prac. Za to mogą kupić rzeczy, na które ciągle brakuje im pieniędzy. Realizuje w ten sposób ich potrzeby podstawowe, nie trwoni ich. Sam pracuje poza fotografia, wykonuje, jak to określa zwykłą prace mając nieporównywalnie wyższy komfort życia od fotografowanych osób. Fotografii nie traktuje w tym kontekście jako pracy. Tomaszewski pod tym względem jest na innym biegunie. Fotografia to praca, którą wykonuje i która daje mu chleb. Nie ma złudzeń, że jego zdjęcia mają aż taką moc, że zmienia świat. Raczej punktuje problemy, których społeczeństwa nie chcą zauważać, które są niewygodne, pomijane. Ale za które bierze pieniądze. Uważa, że takie dzielenie się pieniędzmi, sugeruje chęć odkupienia win czy naprawy czegoś złego. Płacenie za zdjęcia w reportażu nie powinno mieć miejsca, bo nie jest już reportażem. Reporter wykonując zdjęcia robi to za zgodą osoby fotografowanej, nie robiąc nic wbrew niej, wbrew sobie. Jest obopólna zgoda, na wykonanie zdjęcia. Tomaszewski mówił, że nie zrobił nigdy zdjęcia, gdy ktoś sobie tego nie życzył. Te zrobione nie są powodem do dzielenia się swoimi zarobkami, swoją pracą. Ale co jak nie pomagamy bliźniemu, dlaczego? Czy jesteśmy w stanie wszystkim pomóc i rozwiązać każdy problem na świecie? To nie takie proste, a pytań jest więcej im dalej idziemy – dojdziemy w końcu do Kevina Cartera i jego życiorysu. Każdy musi ocenić sam, która droga jest mu bliższa. Czy pomoc finansowa osobom, które fotografowaliśmy, jest formą wkupienia się, czy może odkupienia win, za ingerencje w ich życie, czyli kolokwialnie mówiąc, wejście z butami do ich domów? A może jest to zwykły ludzki odruch, człowieka nie skażonego wielkimi agencjami, finansami, komercyjnymi działaniami. Człowieka, który jest bliżej fotografowanych osób niż mainstreamu. Nie chcę stawać po żadnej ze stron, bo sprawa nie jest łatwa, a temat szeroki. Zachęcam jedynie do zajrzenia na strony autorów i refleksji 🙂

Tomasz Tomaszewski – http://www.tomasztomaszewski.com/gallery.html

oraz projekt Brzeska Macieja Pisuka –  http://csw.art.pl/index.php?action=aktualnosci&s2=1&id=438&lang=

Be Sociable, Share!
This entry was posted in Bez kategorii and tagged , , .

Post a Comment

Your email is never published nor shared. Required fields are marked *

*
*